Sen żołnerza
Płynie w łodzi zielonej…
ach, do domu tak blisko!
chwila jeszcze i schyli się
nad córeczki kołyską.
Żona zaklaszcze w dłonie,
jak ptak do furtki pomknie -
zaczerwienią się mocniej
na klombach pelargonie.
Przy furtce pocałunki,
przy furtce łzy rzęsiste…
Jak cicho! Córka śpi.
Dzięki Ci za to, Chryste!
- Matka zdrowa? – Zdrowiutka.
Ot, wszystko po dawnemu.
Co było – przeminęło,
dziękować Najwyższemu!
- Głodnyś? – Nie, nie! nie trzeba
- A może chcesz herbaty?
- Nie, nie. Daj się zapatrzeć
w ciebie, w dziecko i w kwiaty.
Tragedia Profesjonalna
Akt I
Debiut
Najprzód wierszyk napisałem,
potem wierszyk podpisałem
pseudonimem “Groźny Ali”.
potem zrobiłem winietkę:
lirę, gwiazdkę, ptaszków setkę;
potem nie wydrukowali.
Akt II
Wiersze wybrane
To tak się łatwo mówi
w słonecznym gabinecie:
- My to już wam ułożymy,
wy tylko to wszystko zbierzecie.
- Umowa? – Na przyszły wtorek.
- Pieniądze? – Na przyszły piątek,
Słowem: rzeczowość, księgowość
i rytm, i cykl, i porządek.
Lecz nocą rytm jest inny,
inny jest pejzaż ze zmierzchem:
z maszynopisów zimnych
znowu parują wiersze;
Księżyc, jak przeczuwacie,
ciurkiem. Cisza w krąg.
I nagle: Skumbrie w tomacie,
skumbrie w tomacie,
pstrąg.
Ojej! A niech to wciórności,
cholera, mżawka i morka!
bo znów: Inge Bartsch, aktorka
zaginiona wśród tajemniczych okoliczności…
Zaginiona? I na tym koniec!
Rozumie się przez się samo.
Niestety: głos w telefonie:
- Ta Inge Bartsch… – O mamo!
Liryka, ta pańska dawna…
- Kto mówi? – To ma coś z fal;
liryka, liryka,
tkliwa dynamika,
angelologia
i dal.
Nie mogę! Na brodę Jacka
Pugeta! Ja się rozsypię!
Znów. Kraków, Wieża Mariacka,
znów gwiazdy jak tysiąc skrzypiec.
Nie mogę. O nocy gorzka! Rodacy,
dajcie mi dłoń!
Zaczarowany (ratunku!)
Zaczarowana (milicja!)
Zaczarowany
koń.
Akt III
Ostania metafora
Paganini zdanie drwiące
zanotował jadąc w łodzi:
że “sztuka jest jak słońce:
recenzentom nic nie szkodzi”.