Sławni Polacy - pisarze i poeci
  Wybrane wiersze J.T.
 
Burza (albo miłość)
Zamknij pamięć, bo idzie burza,
Wiatr firanki nadyma.
Idzie burza, niebo się zachmurza
I patrzy moimi oczyma.
 
Zamknij oczy, żeby noc opadła
Na burzliwe, na huczące dalekim gongiem
Wieją firanki jak widziadła.
Zamknij okno. Rozpacz nadciąga.
 
Między oknem i pamięcią — przeciągiem
Ciemne myśli, jasne oczy — a przez ulicę
Dumy szumne i żałobne chorągwie.
Zamknij życie. Otwórz śmierć. Już błyskawice.


Tęsknota
Uparła się moja tęsknota,
Uparł się dziki mój żal,
Że muszę ciebie zobaczyć.
A była słota jesienna,
Słota...
[Litość miej! Wyjdź!]
 
Pod oknami twoimi chodziłem
[Rozpaczy kamienna!]
I z żalu wyłem jak pies!
Bo uparła się moja tęsknota,
Bo uparł się dziki mój żal,
Że muszę ciebie zobaczyć...
 
Trzeba było się chyba zobaczyć:
Upokorzyć się prośbą haniebną,
Iść tam do ciebie — prosić!
Co? Na klęczkach cię błagać,
Wstyd najstraszniejszy znosić!
Tego chcesz?
— Byś mnie pogardą zaczęła smagać,
Dziewko!!
 
Bym ryczał, skamlał jak zwierz:
Litość miej!
A tobie, psiakrew, nieochota!
A tobie w rozpaczy mej
Przeszkadza słota:
Mokro... mgła... chlupot błota!...
 
... A uparła się moja tęsknota,
A uparła się moja tęsknota!..


Mąż i ja
Jesteś z mężem w Zakopanem,
A ja z Łodzi listy piszę,
Listy czarne, umęczone.
 
Mąż twój słynny jest poeta,
A ja, śmieszny, chudy chłopak,
Piszę czarne, ciężkie zdania.
 
Mąż twój świetnie jest ubrany,
Uczesany, wygolony,
l co dzień bielizną zmienia.
 
A ja, czarny i nerwowy,
Wykrzywione mam obcasy
I zacerowane spodnie.
 
Mąż twój w jasnym garniturze,
Leżąc w cieniu na fotelu,
Pije zimną limoniadę —
 
I artykuł długi czyta
O tym, że jest mądry, słynny,
Znakomity i genialny.
 
A ja, nędzny i spieczony,
Chodzę czarny w skwarnym mieście,
Ścieram kurz i pot, i troskę
Z ostrej twarzy nie golonej.
 
W domu kładę się gorący
Na kanapę ceratową
I rozmyślam, jak tu zacząć
Sto dwudziesty list do ciebie.
 
Leżę czarny i zmęczony,
Aż mnie ciężki sen zabija,
A gdy budzę się — jest wieczór
Różowawo-popielaty.
 
Wiec wychodzę, chodzę, chodzę
I wrykuję się w kamienie,
Płaczę, lecz udaję katar
Przed znajomym napotkanym.
 
A ty z mężem po kolacji
Pijesz wino przy stoliku,
Uwerturę z "Orfeusza"
Gra orkiestra uśmiechnięta.
 
Wszyscy wam się przyglądają,
Podziwiają twą urodę,
O talencie twego męża
Szepcą z wielką rewerencją.
 
Mąż twój, rzewnie podchmielony,
Mówi wreszcie: czas do domu ...
Wychodzicie roziskrzeni
I mąż trzyma cię pod ramię.
 
A ja, czarny, na ulicy
Kombinuję, kombinuję:
"Jeśli w czwartek list wysłałem,
To już mogła być odpowiedź".
 
Słuchaj — uderz męża w mordę
I wybiegnij w noc pod gwiazdy,
Pomyśl o mnie, przedstaw sobie
Mnie, strasznego chłopca z Łodzi!
 
Bo ja krzyczę tam z tęsknoty
I wytężam senne oczy,
I zgarbiony siedzę, piszę,
Piszę groźny list do ciebie!


 
  Dzisiaj stronę odwiedziło już 12 odwiedzający (20 wejścia) tutaj!  
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja